istnieją potwierdzone przypadki, żeślepy i głuchy człowiek z powodzeniem spełnia się jako artysta, tworzy obrazy, które są jego punktem widzenia na otoczenie, jaką zna. chociaż nigdy nie widział ani jednego obrazu umie malować dzieła zachwycające innych. Taki artysta bowiem „widzi” codzienność na swój sposób wyczuwając go powonieniem i dotykiem. To, co my ze znużeniem widzimy każdego dnia on odbiera po swojemu, jego nieskrępowana imaginacja ukazuje mu niekonwencjonalne obrazy.
słownik zmysłów to jakby odseparowany mikroświat, gdyby nie on nie moglibyśmy rozmawiać w żadnym z języków. To wszechstronna zdolność dana nam jakby z góry, z awansu, zaraz po narodzinach. Ci, którzy jednakże nie mają tyle szczęścia egzystują w trochę innym świecie. na przykład, wizyta w którymś polskim wielkim mieście, np. w Warszawie lub w Gdańsku (okulista Gdańsk) to dla niesłyszącego, ale niewidzącego bardzo żywe, lecz milczące miejsce z bardzo oryginalnymi oparami, fantazja sama podstawia oryginalne brzmienia i zapachy. Dla niewidomego, ale słyszącego wizyta nad morzem to szum i woń morza nieporównywalny z niczym innym.
Ci, co nie widzą świata, poza okresowymi wizytami u okulisty uczą się świata trochę podobnie do nas, jednak zupełne inne doznania zajmują ich zainteresowanie: słuch, węch czy dotknięcie zyskują w ich świecie pierwszorzędne znaczenie. Jeśli nie jesteś zdolny sobie takiego stanu wyobrazić spróbuj namalować na kartce papieru głowę, która nie posiada oczu, ma za to bardzo wielki nos i wielkie uszy. U ludzi ślepych, które nie mogą pokładać nadziei we wzroku pozostałe zmysły tak właśnie zdobywają swój prymat. Żeby odnaleźć się w rzeczywistości słuch czy węch odgrywają misję stanowczo bardziej zaawansowaną. U normalnych ludzi zmysły bytują ze sobą w pewnej zgodzie, chociaż każdy z nas wie, iż jeden jest wzrokowcem, drugi jest słuchowcem, a jeszcze kolejny kinestetykiem, to jednakowoż zmysły się nawzajem uzupełniają. U niewidomego lub niewidomego inne zmysły zyskują na istotności (więcej).