
Tytuł tego felietonu nie jest przypadkowy. Do dentysty idziemy zazwyczaj wtedy, gdy wizyty nie da się w jakikolwiek sposób przełożyć. Tak czy inaczej, najczęściej jesteśmy zmuszeni do tego, aby usiąść w fotelu dentystycznym, bo na coroczną kontrolę mało kto da się zapisać. Niektórzy faceci jeszcze przed drzwiami gabinetu przekonują, że nic im nie dolega, choć spuchnięty policzek wcale rzeczonej hipotezy nie potwierdza. Nasz lęk przed borowaniem i ekstrakcją zębów bywa nierzadko nieuzasadniony, co nie zmienia faktu, że wizytę rezerwujemy z dnia na dzień.